Ohayo.! Święta , święta i po świętach. Szczerze
powiedziawszy w ogólnie nie poczułam
tych świąt. Może spowodowało to, że moja rodzinka z Niemiec nie przyjechała. Na
gwiazdkę dostałam od mamy dwie koszulki (jedna z napisem I love NY , a drugą z
własnym nadrukiem (manga- Natsu i Haru) wykonany przez moją siostrę), które macie okazje zobaczyć poniżej w linkach
oraz portfelik , od mej siostry Anny dostałam postaciową , charakterystyczną
maskotkę z Natsu , którego przysłali z Japonii. Od cioci Basi i wuja Marka
dostałam 150 zł. , natomiast od cioci Iwony 70zł. . Wuja Wiesław kupił mi
perfumy. We Wigilie z Anną rozdawałyśmy prezenty naszym rodzinom , więc
praktycznie całe popołudnie byłyśmy u rodziny. W pierwszy dzień świąt
przyjechała moja kuzynka Marta z mężem Przemysławem. Z dobrą godzinę siedzieli
u nas w domu i trochę z nimi pogadałam, choć osobiście za bardzo to jak go nie
lubię. Po tym jak wyszli, minęło może 30 minut- przyjechała ciocia Iwona z
wujem Michałem. Wuja Michał jak zawsze udany w tekstach. Mam z niego niezły
kwik. Ogólnie zapomniałam wspomnieć, że jakiś czas temu upiekłam z Anną i z
mamą kruche ciasteczka, które były nawet dobre. Przynajmniej nikt się nimi nie udławił,
czy też się zatruł. I tak kolejne święta nie były jak dla mnie jakieś wyjątkowe
i strasznie szybko mi zleciały. Nie zdążyłam nawet ich poczuć. Im człowiek
straszy, tym święta się jakoś obojętniej obchodzi.
Wczoraj nie było mangi, więc ogólnie miałam spokój z moją
siostrą. Gdyby było inaczej, pewnie musiałabym jej wysłuchiwać godzinami, co w
pewnych momentach doprowadza mnie do szału. Tak czy siak i tak już mam
przesrane, bo osobiście ona zmusza mnie do oglądania jakiegoś anime pt.: Sword
Art Online. Niech ktoś mnie ocali. Dzisiaj z powodu tego, że Japonia ma również
święta, nie było najnowszego odcinku anime Fairy Tail. Podłamałam się, bo nie
mogłam się doczekać walki Miry z Jenny. Chciałabym ujrzeć ich przemiany demona.
W środę miałam okazję obejrzeć najnowszy, jak i ostatni odcinek Tonari no
Kaibutsu-kun. Osobiście się nieco zawiodłam, gdyż zakończenie jak dla mnie było
bezsensowne. Choć sama głupota jakiegoś bohatera, który zaraz po operacji
wyszedł ze szpitala i nagle ujrzał, że jest pełen krwi było nawet przezabawne.
Ich krzyk i bladość po zobaczeniu krwi - nieziemska.
Wczoraj byłam również w Koninie. Z Anną, z Darią i z Moniką.
Nie było źle. Nic wyjątkowego w sklepach nie było, toteż nieco się zawiodłam.
Chciałam kupić jakąś torbę sportową. Później poszłyśmy do Chin Chao i ujrzałam
tam nawet przystojnego Chińczyka, Wietnamczyka, Japończyka, a bo ja wiem, skąd
on pochodzi, przypominający Kakiharę Tetsuyę. Nawet się do mnie uśmiechnął. Jak
to u nas zawsze bywa, były sprzeczki. Choć ja nie chciałam brać udziału we
wcześniejszych wspomnianych sprzeczkach, czy też kłótniach, to sama moja
siostra, która z charakteru jest ustępliwa i nic nie zrobi tak w tamtym
momencie mnie zaskoczyła i zrobiła coś co mnie naprawdę zdziwiło. Dobrze, bo
nie pozwolę, by ktoś miał nią drygować, mówił co ma zrobić itd. To trochę
smutne. Sama kiedyś na własnej skórze się o tym przekonałam i postanowiłam się
zmienić. Tak więc teraz jestem jaka jestem. Niektórym to nie pasuje, bo jestem
zbyt szczera, a jak dobrze wiadomo, nieraz ta szczerość boli. Cóż.. taka moja
natura.
Poniżej linki do zdjęć.
Żegnam.